laktacja-wariacja

Z zamiarem napisania tego posta zbierałam się już niemal od 7 miesięcy. Dokładnie od sierpnia. Wtedy właśnie skończyły się moje przygody laktacyjne. Nie jestem ekspertem od samego karmienia piersią, ale na pewno czuję się ekspertem od problemów związanych z laktacją. Wszystko czego może bać się kobieta, która decyduje się karmić piersią przydarzyło się właśnie mi! :) A przynajmniej znakomitej większości tzw. "straszaków" okołoporodowych doświadczyłam na własnej skórze: zapalenie piersi, ropień i wiele bolesnych zatorów. To bardzo duży skrót moich przypadłości.

Przeszłam swoje: najwyższą gorączkę w życiu, kilku godzinne wizyty na izbie przyjęć, kuracje antybiotykowe, w końcu wizytę w szpitalu i zabieg pod pełną narkozą. Dlatego też,  postanowiłam opracować "mini poradnik" laktacyjny dla moich koleżanek. Dziewczyny, które oczekują właśnie potomka mogą wesprzeć się moim skromnym doświadczeniem żeby uniknąć wielu nieprzyjemnych sytuacji psujących pierwsze wspólne chwile z dzieckiem.

Od razu zaznaczam, że nie zamierzam tutaj polemizować z wieloletnim doświadczeniem położnych i lekarzy. Wiem tylko z własnego, trudnego doświadczenia, że niektóre RADY zasłyszane w okresie ciąży NIC mi nie pomogły a śmiem sądzić,że nawet zaszkodziły. Chciałabym zatem zachęcić wszystkie młode mamy żeby słuchały głównie siebie i tego co im podpowiada ich ciało.

Co warto wiedzieć o karmieniu piersią jeszcze przed pierwszym karmieniem:

Już w czasie ciąży skompletuj swój własny zestaw laktacyjny. Ja trochę to zbagatelizowałam i skończyło się to tak,że pół rodziny biegało po mieście w poszukiwaniu laktatora, nakładek, maści, itp. 

Od razu mówię,że  nie każda kobieta potrzebuje np. laktatora. Moja droga przyjaciółka użyła go raz w życiu, z ciekawości. Dla mnie natomiast był on najlepszym przyjacielem przez pierwsze kilka miesięcy po narodzinach Tadka. Mój "zestaw laktacyjny" zawierał:
  • laktator
Przydaje się w czasie nawału pokarmu. Przydaje się gdy chcesz wyjść do kina z mężem (szaleństwo? a jednak) a boisz się, że dziecię może obudzić się głodne. Przydaje się także w wielu innych sytuacjach życia codziennego matki karmiącej. Niektóre położne nie polecają używania laktatorów (szczególnie w czasie nawału pokarmu). Specjaliście nie biorą jednak zupełnie pod uwagę niedoświadczenia pierworódek w przystawianiu do piersi (bowiem dobre przystawienie równa się efektywne ssanie). Dlatego też, w pierwszych tygodniach po porodzie polecam odciąganie nadmiaru pokarmu. Z własnego doświadczenia wiem, że nieumiejętne przystawianie dziecka i nieodciąganie pokarmu równa się zapalenie piersi. Należę bowiem do tych kobiet, które miały mnóstwo pokarmu z nawałem czy bez niego i z powodzeniem wykarmiłabym pół żłobka. Jeżeli czujesz, że masz podobnie to do kilku tygodni po porodzie: ściągaj, ściągaj i jeszcze raz ściągaj!
Co do typów laktatorów to polecam elektryczny np. firmy Medela. Ręczne, choć tańsze, przy częstym użyciu mogą zniszczyć nam nadgarstek i skutecznie zniechęcić ;)
  • maści na poranione brodawki
Oczywiście zakładamy optymistyczną wersję, że brodawki zostaną całe i zdrowe a dziecię będzie ssało jak szalone bez żadnego problemu...ale nie oszukujmy się -life is brutal- nie znam mamy, która nie cierpiała z powodu bolesnych i poranionych brodawek w pierwszych dniach po porodzie. Dlatego też smarujcie brodawki najlepiej jeszcze w ostatnich tygodniach ciąży. Polecam maści Medela, Lansinoh.
  • wkładki laktacyjne
Bardzo przydatna rzecz. Kupcie koniecznie zapas jeszcze przed porodem. Wkładki powinny być cienkie i chłonne. Według mnie Lansinoh nie mają sobie równych, ale od biedy johnson & johnson też dają radę.
  • nakładki na brodawki
Jeżeli optymistyczna wersja się nie sprawdzi a przystawianie dziecięcia do piersi będzie sprawiało niemiłosierny ból to polecam skorzystanie z nakładek. Bardzo wygodne bo super cienkie są nakładki firmy Medela.
  • poduszka do karmienia
Rogal do karmienia pomaga ułożyć dziecko wygodnie przy piersi. Szczególnie sprawdza się przy karmieniu w pozycji "spod pachy". Ja swojego rogala kupiłam na allegro. Jest ich tam cała masa- do wyboru do koloru. 
  • torebki do przechowywania pokarmu
Przydatny gadżet. Posiadają hermetyczne zamknięcie, miarkę i miejsce na podpis (data zamrożenia). Nadmiar ściąganego pokarmu warto mrozić bo można go przechowywać nawet do pół roku.
  • butelki, smoczki
Czasem brodawki bolą więc ściągamy pokarm i podajemy go butelką. Zdarza się najlepszym. Nie biczujcie się za to. Jesteście nadal dobrymi matkami ;) Najczęściej butelka jest w zestawie z laktatorem. Przy wyborze kierujcie się rodzajem smoczka. Najlepiej wybrać ten, który wymaga od dziecka dużej siły ssania. Dzięki temu bobas nie traci zapału do ssania piersi.
  • sonda
Przy karmieniu noworodka lepsza od butelki niekiedy jest zwykła sonda i strzykawka. Wlewamy pokarm do strzykawki, doczepiamy sondę. Końcówkę sondy razem ze swoim palcem wsadzamy do buzi dziecka. Maluch nie traci odruchu ssania i nie czuje w ustach gumy. 

To bardzo subiektywny zestaw. Każdy jest inny i ma inne potrzeby. Takie jest moje doświadczenie. W ciąży dużo czytałam o karmieniu piersią i oceniałam matki, które karmią swoje dzieci mlekiem modyfikowanym. Teraz nikogo nie oceniam. Wiem jak trudna jest czasem droga mleczna. Jak bardzo trzeba walczyć. Ja się uparłam, że choć tyle dobrego dam swojemu dziecku na początku. Po zabiegu wycięcia ropnia wszyscy: lekarze, pielęgniarki, położne mówili mi, że muszę przestać karmić. Tylko dzięki mojej pani ginekolog nie przerwałam karmienia...ale byłam bliska, chciałam zrezygnować. Teraz wiem też, że nawet w najlepszych szpitalach, na oddziałach położniczych nie udziela się odpowiedniej instrukcji pierworódkom. Karmienie piersią to wielka sztuka i poświęcenie a tak niewiele osób odpowiednio wspiera świeżo upieczone mamy. Gdybym rodziła dzisiaj, wiele rzeczy zrobiłabym inaczej. Na pewno byłoby mi łatwiej. Musiałam swoje przejść. Mam nadzieję, że Wam trochę pomogłam. 



20 komentarzy:

  1. Very lovely post Agata. I loved breastfeeding. I wish I could have one more just so I could do it again.

    I love your blog and your lovely family! I hope you all are doing well!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hi! Thanks a lot. My name is Natalia, not Agata ;) but I'm very happy that you like us.

      Lots of love, take care!

      Usuń
  2. Emilia10/4/14

    Jesteś bardzo dzielna! Ja bym się poddała :)

    OdpowiedzUsuń
  3. My z Jasiem też mieliśmy kolorowo - gryzł brodawki, zawijał język, nie potrafił ssać... Długa żółtaczka, długie naświetlanie, długa rozłąka - bo przecież ważniejsze to dobre światło. 10 dni karmiliśmy go przez palec sondą, laktator był naszym przyjacielem dzień i w nocy, masowaliśmy mu podniebienie, by mu 'wyluzować' aparat mowy... Jako takiego nawału nie miałam nigdy, za to mleko lało mi się po kolanach. Brodawki bolały, ale bez szału. Szybko przestawiliśmy się jednak po początkowych trudnościach na właściwe tory. Za to na pocieszenie powiem, że Franc jest przykładowo-podręcznikowo-laktacyjnym egzemplarzem. Mleko lało się znów po kolanach, ale Młody spisywał się doskonale. Zatem powiem tak - nawet jeśli pierwsze dziecko było 'wymagające', z drugim może być zupełnie odwrotnie. Jest nadzieja ;) Inna sprawa, że ja miałam już bagaż doświadczeń, umiejętności, byłam innym człowiekiem - matką zdecydowanie pewniejszą swojej misji laktacyjnej i umiejętności. No i powiedziałam sobie - jesteśmy tu, w szpitalu 3 dni i ani minuty dłużej. Ubranek wzięłam dokładnie na tyle - i zadziałało, jak samospełniająca się przepowiednia :) Myślcie pozytywnie, Kobietki :) I słuchajcie dobrych, mądrych położnych - życzę Wam, byście na takie trafiły. Amen :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie coś tam kojarzę, że Wy z Jasiem mieliście trochę przygód. Taki los matczyny i co poradzić. Liczę na to, że bagaż doświadczeń przyda się przy drugim dziecięciu :)

      Usuń
    2. tak dla ciekawostki dorzucę, że ja ogólnie nie miałam szczególnych problemów(z przystawianiem) z 2 pierwszych dzieci, więc jak szłam rodzić trzecie, pewna siebie, uznałam, że nie biorę już laktatora do szpitala, skoro wcześniej się nie przydawał...a tu zonk..S.nie chciał ssać...ciągle spał...nie chcieli nas wypuścić, bo nie przybierał, więc była akcja laktator i butelka, żeby tylko szybciej być w domu, gdzie wiedziałam, że sobie sama poradzę...ale to trzecie dziecko, większy luz:) więc rozumiem, jak łatwo jest wpędzić biedne matki, że się nie nadają itp itd

      Usuń
  4. oj, bardzo bardzo dzielna:)
    dodałabym jeszcze dobry biustonosz, przede wszystkim nieciasny...niestety najlepiej kupić już po porodzie, ja przy każdym dziecku miałam inny rozmiar i kłopoty z zapaleniem piersi przez zły stanik właśnie.do porodu i na pierwsze dni mieć np. jakiś rozciągliwy sportowy.
    i głowę ględzenio-odporną, żeby nie dać sobie wmówić, że się nie da...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. tak, tak, tak - cudownej, dopasowanej i PIĘKNEJ bieliźnie mlecznej mówię zdecydowane TAK! polecasz jakąś?

      a Natalka herosem mym, afkors :)

      Usuń
    2. hej, niestety niczym szczególnie pięknym nie mogę się pochwalić:) pomijając okropne namioty nie wiadomo skąd, mam/miałam z h&m, marksa &spenecera i jeden całkiem wygodny z lidla:)
      plus te sportowe(takie z dużym dekoltem i na cienkich ramiączkach, żeby był swobodny dostęp do mleczarni), szczególnie po porodzie- na noc i przy zapaleniu piersi (z kapustą).

      Usuń
    3. Masz rację Agata! Biustonosz to podstawa! Na początek najlepszy jest taki bez żadnych fiszbin, np. z hm. A co do ględzeń to kosztowały mnie one trochę wylanych łez. A najgorsze w tym wszystkim jest to,że ględził głównie personel medyczny, który powinien wspomagać. Od lekarza (MĘŻCZYZNY) usłyszałam np. "NIE UMIAŁA KARMIĆ TO ROPNIA DOSTAŁA i wiele wiele innych...

      Usuń
    4. okropność...nie rozumiem tego negatywnego stosunku lekarzy ginekologów, położnych i niektórych pediatrów! zwłaszcza, że jak leżałam w 2. szpitalach na chirurgii, czy w szpitalu zakaźnym, wszyscy mi dopingowali przy odciąganiu mleka, szanowali mnie,niczego nie podważali, nie podcinali skrzydeł, nawet jak ściągałam już tylko kropelki...dlaczego lekarze nie związani z położnictwem uważali, że dobrze robię? trochę absurd
      miałam dwie przerwy w karmieniu w pierwszych miesiącach życia córeczki (na 3 tyg i potem na 1,5 tyg) i udało nam się wrócić, po części dlatego, że ona nie zaprzyjaźniła się z butelką, ale też dzięki temu, że w tych szpitalach dobrze mnie traktowali i że po przejściach z pierwszą pediatrą pierworodnego, wiedziałam, że laktacja jest przede wszystkim w głowie...

      Usuń
  5. Anonimowy10/4/14

    Nat, gratuluję Ci tego postu!

    Nie wiem, dlaczego, ale matkom spodziewającym się dziecka cholernie mało mówi się o laktacji i problemach z nią związanych, a zwłaszcza sposobach radzenia sobie z nimi. Czy to wynika z tego, żeby nie "obrzydzać" naturalnego karmienia? - nie wiem, wydaje mi się to absurdalne, bo właśnie brak edukacji w tym kierunku bardzo skutecznie zniechęca do karmienia piersią. Ja sama miałabym ogromne problemy z karmieniem, gdyby nie moja osobista doradczyni laktacyjna, czyli rodzona siostra :) i naprawdę fajna położna w szpitalu, która pomogła z nawałem nie mi, ale koleżance na sąsiedniej pryczy ;)
    Mogłabym do Twojej listy dodać własne doświadczenia (kapusta!!!), ale zrobiłabym wpis dłuższy niż post na blogu, bo każda matka ma swoje własne "przygody" laktacyjne, o których mogłaby dłuuugo mówić.

    Przede wszystkim bardzo Ci gratuluję odwagi, wytrwałości i miłości do Tadzia, bo przecież od miłości zaczyna sie całe karmienie i chęć oddania naszym dzieciom wszystkiego co najlepsze :))
    ;*
    Dorota M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki Dorotka! Myślę,że z naszego doświadczenia można by co najmniej warsztaty zrobić. A może to i nie jest zły pomysł? Jakieś darmowe w ramach szerzenia dobrych laktacyjnych myśli? Dziewczyny?

      Usuń
    2. Anonimowy11/4/14

      Bardzo chętnie, "pogotowie laktacyjne" to the rescue! ;) sama o tym pomyślałam, żeby może jakąś stronę o tym stworzyć :] DM

      Usuń
    3. Już Wam zazdroszczę... Ale do budowy strony się piszę, koniecznie!

      Usuń
  6. Ja jestem właśnie na etapie walki. Janka mi w szpitalu nie przybierała, bo nie budziła się na karmienie (nikt mi nie powiedział, że ja mam ją budzić. "musi się wyspać po porodzie") Dostałam takiego nawału, że nie potrafiła zlapać mojej piersi, więc dostała mleko butelką (o tyle dobrze, że nie sztuczne, tylko moje). Przystawiałam ją do kapturka, który natychmiast wypełnia się mlekiem, ale obawiam się, że moje dziecko jest już za bardzo przyzwyczajone do butelki.. teraz, kiedy ją próbuję karmić bezpośrednio z cyca strasznie się wkurza.. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teresa przystawiaj spod pachy. Cierpliwości, powoli znowu się przyzwyczai..najważniejsze, że pokarm Ci wylatuje. U mnie było dużo, ale siedział i musiałam ciągnąć laktatorem Żeby coś wyszło. A na wkładkach nie było ani kropli. Odciągaj nadmiar i przystawiaj spod pachy. Powodzenia!

      Usuń
  7. Anonimowy12/4/14

    Próbuj, próbuj i jeszcze raz próbuj! Może w innej pozycji do karmienia? U mnie z Ignasiem jak nic nie wychodzi, to przystawiam go spod pachy i idzie :) to jest bardzo zdrowa pozycja do karmienia, bardzo dobrze przy niej opróżnia siě pierś, jesli nie wiesz, jak sie do niej ustawić, to nawet zawołaj położną, żeby Ci pomogla.
    DM

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja do Twojej listy Nat dodałabym jeszcze wspierającego ojca dziecka i w ogóle wspierającą rodzinę. Myślę że to mega ważne żeby otaczali karmiącą matkę bliscy którzy wierzą w powodzenie akcji "karmienie dziecka własną piersią" :) Jak powiedziała mi jedna Pani Doktór - pokarm jest w głowie a nie w cycku - więc pozytywne nastawienie i wiara w to że się uda jest bardzo istotna. Ale z własnego doświadczenia wiem, że trudno mieć pozytywne nastawienie gdy nawet dla lekarzy i położnych najprostsze rozwiązanie na trudności z przybieraniem noworodka to podanie mu butli z mm. Nie wspomnę już o kilku tekstach jakie padły z ust lekarki w szpitalu podczas kontroli po żółtaczce mojej córeczki, które dla młodej matki są jak cios w serce np. czy Pani nie widziała że głodziła własne dziecko? Szkoda gadać...

    OdpowiedzUsuń