Przed chwilą przeglądałam wszystkie codziejniki na tym blogu i... prawie nie poznałam Tadka! Jeszcze rok temu był taki malutki, zupełnie inny. Tak szybko się o tym zapomina. I to jest wielki plus mojego blogowego 'pamiętnika', że mogę tak po prostu się cofnąć w czasie i wszystko sobie przypomnieć.
Nasza kolejna wiosna zaczęła się w pośpiechu. Dużo spraw, pracy, zmartwień. Dlatego zostawiliśmy wszystko i po ekspresowych Świętach spakowaliśmy walizki i popędziliśmy zresetować się do krainy spokoju. Mazury przywitały nas piękną pogodą. Były spacery, zabawy z psem i kotem, pyszności przygotowane przez Prababcię, wycieczki i dużo radości.
Ojej! Ale się wzruszyłam! Też miałam takie wiadereczko na kredki i długopisy, dokładnie takie samo, tylko ciemnozielone. I jajeczka po niespodziance walały się po prostu wszędzie! Przypomniał mi się ten bałagan mojego dzieciństwa :)
OdpowiedzUsuńA na zdjęciach tacy jesteście cudowni! Tadzio ze skupioną miną i Mazury takie cudne, że wreszcie muszę tam pojechać!
Marta koniecznie wybierz się z Mężem na Mazury. Tam po prostu trzeba pojechać! :)
UsuńZazdroszczę! :)
OdpowiedzUsuń