Być blisko.



Jestem jedynaczką. Raczej nie rozpieszczoną, ale jedynaczką.
Zawsze miałam swój pokój, swoje zabawki, książki, ubrania. Nikt mi ich nie zabierał, nie pożyczał po cichu, nie niszczył...ba! nawet nie rozrzucał. Mimo to byłam jedynaczką bardzo towarzyską. Mnóstwo przyjaciół, wspólne wyjazdy, imprezy, spotkania. Uwielbiałam jak się coś działo. Jednak nadchodził taki moment gdy uciekałam do swojego "jedynaczkowego" pokoju. Słuchałam wtedy swojej ulubionej muzyki, czytałam książkę, oglądałam film...robiłam CO CHCIAŁAM i na co SAMA miałam ochotę. Odcinałam się, odpoczywałam. Od kiedy pamiętam miałam tzw. "syndrom własnego łóżka" co w praktyce oznaczało, że nawet z najlepszej imprezy czy spotkania musiałam wrócić do domu żeby wyspać się we własnym łóżku. I absolutnie nie uważam, że to było dziwne! To były bardzo dobre doświadczenia. Przebywanie samemu ze sobą pomogło mi w uporządkowaniu swojej "nastolatkowo-młodzieńczej" osobowości. Było naturalnym etapem w życiu..z tym rozróżnieniem, że żadna siostra ani brat mi w tym etapie (stety lub niestety) nie przeszkadzali.

Teraz widzę jednak jak bardzo się zmieniłam. Jak jedna piąta łóżka wystarczy mi by się wyspać a pół godzinna drzemka i wypita w spokoju kawa zaspokaja potrzebę bycia samemu. Piszę jednak to wszystko bo doszłam ostatnio do wniosku (może mało odkrywczego?), że jedynakom zdecydowania trudniej odnaleźć się w roli rodzica. Szczególnie rodzica, który pragnie być blisko swojego dziecko. Bo ja takie pragnienie miałam zawsze. Choć na początku trochę ogłupił mnie trend jak najszybszego "używania życia" i "powrotu do formy sprzed" to szybko zdałam sobie sprawę, ze to nie dla mnie. Chciałam być blisko a jednocześnie nie umiałam. Przyzwyczajenia z jedynaczkowego pokoju były silniejsze i męczyłam się. Musiałam się nauczyć, że ta bliskość jest piękna. Nagle pojawia się ktoś kto jest ode mnie całkowicie zależy, kto mi bezgranicznie ufa i potrzebuje mnie non stop. Musiałam się nauczyć robić siusiu w towarzystwie, myć naczynia dwa razy dłużej z pomocnikiem u boku. Pakować pranie do pralki nie raz a cztery razy. Może po prostu musiałam nauczyć się cierpliwości do drugiego człowieka a może ...dorosłości. Może nie ma znaczenia czy masz rodzeństwo czy nie? Może po prostu macierzyństwo rozkwita gdy kończy się egoizm a zaczyna odkrywanie świata na nowo? Każdy musi odpowiedzieć sobie sam. Ja wiem jedno: warto porzucić "jedynaczkowy" pokój i przytulić się do tego małego człowieka bo to on mnie teraz uczy prawdziwego życia i miłości.