Co się ze mną dzieje przed porodem?


Tuż przed porodem podobno zmiany hormonalne i inne atrakcje biologiczne, o których nie mamy za bardzo pojęcia powodują większą potrzebę rozmyślania i PRZEwrażliwiają nas na wszystkie sygnały uczuć z otoczenia.
Rozczulam się nad tym jak wspaniałego człowieka poślubiłam, jak mądrego mam Syna, jak bardzo cieszę się na nową relację z Córką, jak bardzo pomaga nam rodzina i jacy są kochani, wzruszam się nad miłymi gestami ze strony przyjaciół, słucham nostalgicznej muzyki i w ogóle jestem jednym wielkim popłakującym balonikiem.
Takie podsumowanie dotychczasowego życia przed porodem jest trochę podobne do tego robionego przy okazji Nowego Roku albo 30 urodzin. Doszłam do wniosku, że dopóki żyłam sobie jako wolny ptak, singiel czy jak to zwał to te rozmyślania były zupełnie inne. Jestem z natury trochę nadwrażliwa i dlatego dużo myśli kłębi się w mojej głowie.
Im więcej osób mam do kochania tym moje życie jest piękniejsze i tym większy ma sens. Jednocześnie jednak jest w nim coraz więcej obaw o tych najbardziej kochanych. Ciężko mi sobie wyobrazić, że kochać można tak mocno aż tyle osób i martwię się czy tą miłością będę mogła obdzielić kolejną istotę. Niemniej jednak drżę przy każdym badaniu o to czy wszystko z Nią dobrze, szykuję Jej te wszytskie różowe fatałaszki i z całą starannością przygotowywuję dla Niej kącik, załatwiam wszystkie sprawy żeby po Jej narodzinach poświęcić się tylko rodzinie. I ...tak sobie myślę, że to chyba jest właśnie ta miłość do kogoś kogo się narazie  tylko czuje i widzi na niewyraźnym usg:)
Jednocześnie odkrywam jak wielką siłą jest relacja z Synem ( i zaczynam rozumieć Teściową ;). Jak głupia przeżywam każdą łzę przedszkolną i to jak sobie będzie radził z tą nową rodzinną sytuacją. Śmieję się, że z porodu najbardziej przejmuję się Tadkiem. Wczoraj jednak usłyszałam od bardzo bliskiej mi osoby, że daję mu coś najcenniejszego na świecie- Siostrę i przyjaciela na całe życie a Jej dałam starszego Brata, o którym sama zawsze marzyłam ;) I tego się trzymam!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz